Kto rano wstaje…
…ten może liczyć na sympatyczne spotkania 😊
Żołna (Merops apiaster)
Ten rok jest wyjątkowy albo dla czubatek, albo dla mnie.
Kiedyś marzyłem o spotkaniu z tą piękną sikorką. Zamieszkuje ona głównie bory i tam najłatwiej ją spotkać. Może najłatwiej, ale trochę trwało zanim napotkałem swoją pierwszą. Za to w ubiegłym roku zamieszkały w parku, niedaleko mojego domu. W tym, była ich tam już całkiem spora gromadka. Najwyraźniej nie jest im tak źle w tym miejscu i oby tak zostało.
Zapraszam zatem na spotkanie z czubatkami 😊
Sikorka czubatka (Lophophanes cristatus).
Troszkę to trwało, ale po kilku latach przymiarek,
wreszcie udało się doprowadzić serwis do stanu,
który chyba nadaje się do pokazania.
Serdecznie zapraszam
Zbigniew Potocznik
autor
Mignęła wśród liści i tyle ją było widać
Muchołówka białoszyja (Ficedula albicollis)
Muchołówka białoszyja Read More »
Nie byłem pewien, czy znów się w tym roku pojawi. Las, w którym dotąd mieszkał, rok temu leśnicy ogołocili z dębów w okresie lęgowym. Ale wrócił!
Znów słychać jego charakterystyczny, melodyjny śpiew. Przepiękny ptaszek!
I pomyśleć, że u nas jest pod ochroną (w teorii), za to we Francji – przysmakiem.
Chyba zostanę weganinem…
(Nie zapomnijcie użyć klawisza F11 aby oglądać zdjęcia w najwyższej jakości 😊)
Czasem zastanawiam się, co jest ciekawsze, bardziej urokliwe: czy fotografowanie z czatowni, w otoczeniu jednak trochę inscenizowanym, czy całkowicie w naturze, z podejścia…Ostatnio ta druga dyscyplina coraz bardziej (a może znów), mnie intryguje. Nie wszystko wychodzi perfekcyjnie (choć się zdarza), ale też ma swój urok.
A na zdjęciach – potrzos: w scenerii do niego trochę niepodobnej, bo prawie pod moim domem, i z podejścia. Bez łodyżek nawłoci się nie dało
PS: Nie zapomnijcie użyć klawisza F11 aby oglądać zdjęcia w najwyższej jakości 🙂
Któż nie zna tego eleganta?
Nie dość, że piękny, to jeszcze do tego wyborny śpiewak… Z jego trelami mam związane dwa miłe wspomnienia.
Pierwsze – z czasów, gdy przed czwartą rano, pustymi wtedy ulicami, zdążałem na dworzec kolejowy. Zawsze na którymś słupku estakady siedział kos i wśród ciszy śpiącego jeszcze miasta, wyśpiewywał swoje wspaniałe arie…
Drugie, trochę świeższe (sprzed paru lat), ze stycznia, śnieżnego i jeszcze trochę mroźnego…
Któregoś wieczora, gdy szarość spowiła już ulice, na środku jednego z najbardziej ruchliwych skrzyżowań Wrocławia, na głazie umieszczonym na środku niewielkiego ronda, nie zważając na ciągnące we wszystkich kierunkach trąbiące samochody i dzwoniące tramwaje, też siedział taki elegant i niestrudzenie przypominał o wciąż odległej wiośnie…
Takie są kosy 🙂
Więc dla Was kochani, taki portrecik spotkanego dziś w parku, wiosennego kosa 😊